Photo by JESHOOTS.COM on Unsplash
| |

Na co starej babie studia?

Mam fajną pracę, dyplom magistra kurzy się w szufladzie od lat, jestem już prawie w połowie drogi między 30 a 40, na co mi więc to szaleństwo w postaci nowych studiów (i to jednolitych magisterskich)? Już przy składaniu papierów na uczelni usłyszałam pytanie, co mi strzeliło do głowy, że chcę studiować Psychologię po Informatyce. Cóż… Mam swoje powody.

Chcę wiedzieć i rozumieć

Odkąd pamiętam, miałam trudną do zaspokojenia potrzebę, by wiedzieć jak najwięcej, najlepiej wszystko. A najbardziej się frustrowałam, gdy czegoś nie rozumiałam. Zwłaszcza gdy chodziło o uczucia i przyczyny działań innych ludzi. Z czasem nauczyłam się wyłapywać emocje zarówno swoje, jak i innych, i poznawałam mechanizmy rządzące ludzkimi zachowaniami. Ale im więcej wiem, im więcej doświadczam na co dzień, tym bardziej widzę, jak mało jeszcze rozumiem. Owszem, mogłabym nadal zdobywać wiedzę i doświadczenia na własną rękę, ale przyszedł moment, w którym to dla mnie za mało. Chcę mieć dostęp do ludzi bardziej doświadczonych w dziedzinie, która mnie fascynuje, a gdzie łatwiej takie osoby znaleźć, jeśli nie na uczelni?

Bo jak nie teraz, to kiedy?

O studiowaniu Psychologii marzyłam przez 16 lat. W trzeciej klasie liceum zauważyłam, że jest to coś, do czego mnie ciągnie. Przez całą maturalną klasę chodziłam na kurs przygotowawczy do egzaminów. W tamtym czasie były egzaminy wstępne z języka polskiego, biologii, historii i rozumienia tekstu. Matura dawała jedynie przepustkę do tych egzaminów. Zdałam je na tyle dobrze, że się dostałam i… poszłam na Matematykę. Dobrze przeczytałaś, to to coś z całkami i różniczkami.

Nie żałuję mojej decyzji sprzed 15 lat. Właściwie to egzamin wstępny na Psychologię zdawałam już po złożeniu oryginałów dokumentów na Matematyce, czyli ze świadomością, że podchodzę do niego tylko po to, by się sprawdzić. Ścieżka, którą wybrałam, zaprowadziła mnie w genialne miejsca i bezsprzecznie mnie ukształtowała, pozwalając teraz świadomiej rozpocząć studia, która kiedyś sobie odpuściłam.

Bo uparłam się, żeby pomagać

Kilka miesięcy temu umówiłam się sama ze sobą, że zrobię te studia hobbystycznie na przysłowiowej emeryturze. I chociaż wydawałoby się, że podjęcie tej decyzji pozwoli mi wreszcie wyluzować i nie żałować, to czułam się z nią naprawdę kiepsko. O wiele lepiej znosiłam myśl, że odkładam studiowanie, bo nie mam kasy czy czasu. Postanowiłam być ze sobą szczera i wyszło, że programowanie, owszem, lubię, ale czuję się źle, kiedy nie mogę pomagać innym w bardziej realny sposób.

Okazało się też jednak, że są dobre strony mojego odkładania w tym wypadku. Tak jak po maturze planowałam iść ścieżką biznesową, tak teraz zamierzam wybrać coś zupełnie innego. Wpłynął na to nie tylko fakt, że przez ten czas wielu rzeczy nauczyłam się na własną rękę, ale także to, że bardzo dojrzałam. Spory wpływ na to miały też wydarzenia sprzed kilku lat, które mocno przewartościowały moje życie. Po latach walki o siebie wiem, że moja siła nie wzięła się znikąd i że niesamowicie mocno dokarmiały ją osoby z zewnątrz, które w traumatycznej sytuacji po prostu ze mną były. Teraz ja chcę być takim wsparciem dla innych.

By pomagając, nie szkodzić

Z myślą o pomaganiu powstał ten blog. Na początku chciałam się skupić stricte na tematyce produktywności, zarządzania sobą w czasie, planowania celów itp. Jednak wewnętrznie czułam, że nie do końca o to mi chodzi. Produktywność w moim życiu oznacza to, że robię swoje w krótszym i mam czas na przyjemności, które są mega ważne dla równowagi psychicznej. Mądre planowanie i wyznaczanie priorytetów pozwala mi podążać ścieżką, którą chcę iść, zwłaszcza w kryzysowych momentach. Ale to wszystko to tylko narzędzia wspomagające codzienne działania.

Cele mogą być różne, niektóre naprawdę ambitne i przynoszące spektakularne rezultaty. Najtrudniejsze jednak jest odnalezienie tego właściwego celu, gdy wszystko wydaje się być nie na miejscu. I wiem, jak ważna jest wtedy pomoc innych osób, które wskażą dostępne możliwości, których w danym momencie nie dostrzegamy.

Chcę pomagać, ale jeszcze bardziej nie chcę szkodzić. Wiem, że studia psychologiczne mi w tym pomogą.

Dla Ciebie

Mam pewność, że nie jestem jedyną, która szuka odpowiedzi i próbuje zrozumieć. Może brakuje Ci w życiu równowagi, może jest w nim za dużo chaosu i zarobienia, a za mało odpoczynku. Może kiedyś przegapiłaś moment, w którym zboczyłaś ze swojej ścieżki i nie zauważyłaś tego, póki nie było za poźno, a teraz nie wiesz, jak na nią wrócić. Może stało się coś mniej lub bardziej traumatycznego, co w ułamku sekundy Cię stłamsiło i szukasz sposobów albo wsparcia w powrocie do samej siebie. Chcę Ci w tym towarzyszyć, chcę być drogowskazem, a kiedy trzeba będę służyć ramieniem, na którym można się oprzeć. I właśnie dlatego chcę studiować Psychologię – by móc dostarczyć Ci jeszcze więcej wsparcia i pomocy na Twojej drodze do szczęścia i równowagi.

Zdaję sobie sprawę, że nie wybieram łatwej drogi. Psychologia wymaga dużego zaangażowania i pewnie nie raz będę psioczyć na ilość materiału do opanowania. Nie mówiąc o emocjonalnym obciążeniu, które może się w toku studiów pojawić. Może nawet będę grozić rzuceniem studiów, no bo przecież kolejny papier mi do niczego nie jest niepotrzebny.
W takich momentach będę zaglądać tutaj, by sobie przypomnieć, dlaczego to wszystko robię. Bo kiedy jest trudno, dużo łatwiej jest zapomnieć, że coś nie było tylko chwilowym kaprysem.

A jak to jest u Ciebie? Masz jakieś marzenie, którego nie spełniłaś, a teraz wydaje Ci się, że jesteś za stara na jego spełnianie?
Ale czy na pewno jest już za późno?

Podobne wpisy

Jeden komentarz

  1. Uczyłam się 19 lat pod rząd – podstawówka (8 lat) + liceum (4 lata) + studia dzienne (5 lat) + studium policealne (2 lata). Później miałam kilka lat przerwy i próbowałam podejścia do kolejnego studia – i okazało się, że mam dość! Koniec z nauką w tej formie! Szkolenia tak, ale typowe szkoły i studia? Chyba się wypaliłam

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *